Dłużnik obraca Twoim kapitałem? Nowy sposób, by szybko i o 70% taniej odzyskać gotówkę bez sądów gospodarczych
„Oddawanie spraw do sądu to zwyczajna strata czasu i pieniędzy. Choć zapłaty za fakturę nie ma, ja i tak muszę z góry wykładać kolejne koszty, a na wyrok czekać miesiącami. Lepiej machnąć na to ręką albo sprzedać dług, żeby cokolwiek odzyskać” - mówi Marek, właściciel wcale nie takiej małej firmy produkcyjnej spod Poznania. Rzeczywiście, sprawy gospodarcze trwają dramatycznie długo - na sam nakaz zapłaty trzeba czekać prawie 4 miesiące a postępowanie zwykłe trwa ponad rok, i to w jednej instancji. Niedawne pojawienie się Ultima Ratio - arbitrażu online, w którym wyroki zapadają już po 3 tygodniach - może jednak sytuację firm wyraźnie poprawić. W rozmowie z Markiem analizujemy, jakie oszczędności dla jego firmy przyniosłoby korzystanie z tego rozwiązania.
Najpierw wpisy sądowe
Zaczynamy od pierwszego i najbardziej oczywistego wydatku, jakim są wpisy sądowe. Marek nie pamięta konkretnych liczb, zakładamy zatem hipotetycznie, że ma trzy sprawy o zaległe faktury. Jedna na 10.000 złotych, druga na 100 000 złotych i trzecia na 1.000.000 złotych. W sądach powszechnych, w procedurze zwykłej, Marek zapłaciłby odpowiednio: 500 złotych, 5.000 złotych i 50.000 złotych. W Ultima Ratio opłaty arbitrażowe wyniosłyby zaś odpowiednio: 1.000 złotych netto, 5.400 złotych netto i 22.400 złotych netto, plus po 20 złotych netto opłaty za korespondencję.
Powyższe porównanie jest dla Marka dość proste - w końcu jest z zawodu finansistą. W przypadku mniejszych roszczeń wpisy w sądach powszechnych są niższe. Niemniej, w miarę wzrostu dochodzonej kwoty na atrakcyjności zyskuje arbitraż. Powyżej 100.000 złotych Ultima Ratio jest już wyraźnie tańszy od sądów powszechnych. Skierowanie do niego trzech omawianych spraw dałoby Markowi prawie 27 tysięcy złotych oszczędności na samych tylko wpisach sądowych.
Ile tak naprawdę kosztuje czas przedsiębiorcy
Rozmawiając z Markiem odrobinę dłużej okazuje się, że jego niechęć do sądów gospodarczych ma bardziej emocjonalne podłoże. Dlaczego? Marek musiał kilkanaście razy zeznawać na rozprawach. Nie rozumiał po co, skoro sprawy i tak dotyczyły faktur, których kontrahent nie zapłacił i Marek nie miał nic więcej na ten temat do dodania. Na rozprawy w sądzie w Poznaniu Marek tracił zwykle - wraz z dojazdem - pół dnia. Ale zdarzały mu się rozprawy w innych częściach kraju. Na straty musiał wówczas spisać ponad jeden dzień. Zapytany o koszty dojazdu, z niecierpliwością macha ręką. Nimi się akurat nie przejmuje, w końcu i tak cały czas podróżuje w interesach. Ważniejsze jest, że takie wyprawy praktycznie wyłączają go z prowadzenia biznesu. Gdyby przemnożył finansowy ekwiwalent swojej pracy przez ilość rozpraw w jakich wziął udział, wyszłaby z tego całkiem pokaźna kwota.
Po kilku namowach, Marek szacuje, że jego firma „lekko licząc” traci 20.000 złotych dziennie na skutek jego nieobecności. Marek nie uczestniczy wtedy w spotkaniach, nie podejmuje decyzji, nie odpisuje na maile, nie czyta raportów. Innymi słowy - jego firma się nie rozwija. A rozprawy odbywają się najczęściej w „gorących” dla firmy Marka okresach, nie w sezonie urlopowym.
Prawnik też nie jeździ za darmo
Do tego dochodzą koszty „Mecenasa” - jak Marek określa radcę prawnego z którym współpracuje. Mecenas ujmuje koszty dojazdu do sądów w comiesięcznych fakturach i te koszty Marek już zauważa. To tak zwana kilometrówka - czyli prawie 1 złoty za przejechany kilometr. Jeżeli rozprawa odbywa się w Warszawie, wychodzi dodatkowo prawie 700 złotych za jeden wyjazd. Do tego koszty przelotów i noclegów. Marek wymaga jednak obecności Mecenasa na każdej rozprawie. Kiedyś pojechał do sądu sam, a pełnomocnik drugiej strony - widząc jego zagubienie - próbował wyprowadzić go z równowagi wkładając w jego usta słowa, które w żaden sposób nie oddawały rzeczywistości. Marek stracił wtedy sporo nerwów.
Marek uważa, że gdyby nie było kosztów podróży i traconego czasu (zarówno jego jak i Mecenasa), zaliczek na świadków, opłat od apelacji, kosztów druku, kopiowania, poczty oraz kosztów osobowych związanych z obsługą tych wszystkich czynności, wówczas dochodzenie zaległych faktur byłoby tańsze co najmniej o 70%.
Kredytowanie dłużników, czyli kto obraca Twoim kapitałem
Liczby powyższe Marek traktuje jednak z dystansem. Mają one bowiem sens jedynie wówczas, gdy pieniądze w ogóle udaje się odzyskać. A jeżeli nie? Wówczas przepada nie tylko wyprodukowany towar, ale również koszty wpisów, koszty Mecenasa, koszty podróży i straconego czasu. I właśnie ta kwestia przelała czarę goryczy i skłoniła Marka do kontaktu z Ultima Ratio. Ogólnodostępne dane mówią bowiem, że skuteczność egzekucji komorniczych w Polsce nie przekracza 20%.
- „Kiedy kontrahent nie reguluje faktury, wówczas to on zaczyna obracać kapitałem mojej firmy. Nieraz w ogóle nie oddaje długu. Przy powolnych sądach gospodarczych nieuczciwy dłużnik ma na tyle dużo czasu, że może niepostrzeżenie ukryć majątek i zbankrutować. Komornik wraca wtedy z niczym” - wyjaśnia sarkastycznie.
Musiało zatem minąć aż pół godziny zanim zorientowaliśmy się, że Marek tak naprawdę chciałby z Ultima Ratio poprawić ściągalność przeterminowanych należności w jego firmie!
By kapitał szybko wrócił do firmy
Od tego momentu rozmowa potoczyła się gładko. Istnieje bardzo wyraźna zależność pomiędzy okresem przeterminowania należności a szansą na jej odzyskanie. Jak wynika z raportów firm windykacyjnych, o ile po trzech miesiącach wierzyciel ma jeszcze 80% szans na odzyskanie należności od swojego dłużnika, o tyle po roku szansa taka spada do 10%. Wraz z upływem czasu, dłużnicy przestają z reguły odbierać telefony i reagować na monity. Spłacają tylko tych wierzycieli, którzy są zabezpieczeni, mają silne tytuły i mogą szybko rozpocząć windykację. Reszcie każą czekać.
Tymczasem w Ultima Ratio postępowania toczą się niezwykle szybko. Regulaminowy czas trwania spraw to 3 tygodnie choć praktyka pokazuje, że wyroki zapadają z reguły już po 11 dniach. To zaś dla nieuczciwych kontrahentów Marka termin zbyt krótki, by dało się jego pieniądze puścić w obrót. Wyzbycie się majątku czy doprowadzenie do niewypłacalności w tak krótkim okresie również nie wchodzi w grę, gdyż wymagałoby podjęcia wielu gwałtownych i z punktu widzenia Marka zupełnie transparentnych ruchów wskazujących na celowe usuwanie, ukrywanie, zbywanie, darowanie, obciążanie lub uszkadzanie majątku - a więc na przestępstwo z artykułu 300 Kodeksu karnego.
Bogatszy o taką wiedzę, Marek szybko doszedł do wniosku, że gdyby jego kontrahenci zgodzili się na klauzulę arbitrażową w Ultima Ratio, mieliby silny bodziec do terminowego regulowania faktur!
Ten ostatni argument ostatecznie rozwiał wątpliwości Marka. Umówiliśmy się na kolejną rozmowę, tym razem już bardziej konkretną, bo z udziałem jego Mecenasa. Marek chce egzekwować zaległe płatności jak najszybciej - szybciej niż jego konkurencja. Ma już nawet pomysł, jak nakłonić kontrahentów jego firmy do zaakceptowania zmian w umowach ramowych…
Ale o tej części rozmowy napiszemy kolejny wpis!
A tymczasem, jeżeli zainteresował Cię ten wpis i chciałbyś dowiedzieć się więcej o Ultima Ratio, przygotowaliśmy dla Ciebie szczegółowy raport!